Scusa, scusa!
Wiem, paskud jestem nie z tej ziemi, nie piszę, nie dzwonię, znaku życia nie daję - ale żyję i to bardzo szybko, stąd dramatyczne zaniedbanie bloga mego osobistego i blogów odwiedzanych (zaglądam, zaglądam w przelocie, ale już na pozostawienie słówka czasu mi brakuje).
Byłam ostatnio we Włoszech z pewną uroczą wycieczką, bez przygód się nie obeszło, ale taki już chyba mój pilocki los - nie może być nudno :) Powiem Wam tylko, że by dostać jeden zastrzyk rozkurczowy (na tak zwane zapalenie korzonków) na włoskim pogotowiu, należy tam spędzić pół dnia i odbyć 4 różne wizyty (przed każdą czekając w kolejce), w międzyczasie można się dowiedzieć od kolejkowych weteranów, że ma się szczęście, jako że trafiło się do szpitala, który funkcjonuje najszybciej ze wszystkich w Rzymie, bo w innych 7 godzin czekania to minimum. Dodam jeszcze tylko tytułem wyjaśnienia, że nie o moje korzenie chodziło, choć po tym kolejkowym maratonie chętnie bym sobie coś rozkurczowego walnęła (niekoniecznie zastrzyk).
Tymczasem - album:) Powstał jeszcze przed wyjazdem, ale nie zdążyłam go pokazać. Album slubny - miał być w miarę uniwersalny kolorystycznie (jako że nie wiadomo było, w jakich tonacjach zrobi sobie sesję młoda para). W całości powstał zatem z papierów niescrapowych, których cały urok w fakturze - co oczywiście ciężko było uchwycić na zdjęciach, podobnie jak wyembossowane stemple - wierzecie mi zatem na słowo: wszystko, co czarne, to embossing na gorąco:-) W albumie jest też kilka stron na wpisy gości (impreza kameralna).
No to uwaga, hektar zdjęć, bądźcie dzielni :-)
I zadek...
Pudełko...
I kartka w komplecie...
Mam jeszcze zaległy album komunijny do pokazania, ale bedę miała litość i zostawię to na inny post :-)
A dla tych, co dotrwali do końca tego przydługiego postu - dialog z pewnym Włochem.
Trafiłam (a jakże by inaczej) na strajk komunikacji miejskiej w Rzymie. Strajk to dla grup takich jak nasza spore utrudnienie, jako że po mieście poruszamy sie głównie metrem (bo taniej, sprawnie i bez korków), a autokar stoi sobie gdzieś na obwodnicy miasta. Tym razem jednak okazało się, że strajk mimo iż generalny, jest niecalkiem generalny i coś tam jednak jeździ. Rozmowa z Włochem na checkpoincie (punkcie, w którym kupuje się wjazdówki do miast dla autokarów):
Pytam:
- Czy jeździ metro?
- Nie, metro nie jeździ, a gdzie jedziecie?
- Do Watykanu.
- Nie, metro nie jeździ, a gdzie jedziecie?
- Do Watykanu.
- Metro nie jeździ, ale jeżdżą autobusy.
- Do Watykanu?
- Nie, do metra
- Do Watykanu?
- Nie, do metra
[...]
- A coś jeździ do Watykanu?
- Tak, pociągi.
- A coś jeździ do Watykanu?
- Tak, pociągi.
- To pociągi nie strajkują?
- Strajkują, ale jeżdżą.
:-)
Komentarze
a dialog? padłam! hahaha
Krysia, padłam :-D
Buźka!
Jeszcze raz bardzo dziękuję !
pozdrawiam,
Maria M.