Cytryny kuchenne
Wstyd się przyznać, ile czasu Edyta musiała czekać na ten notes na przepisy (zresztą nadal czeka, jako że notes wędruje pocztą z ziemi polskiej do włoskiej). Dociekliwi może zauważą rok, w którym powstał rysunek na okładce...
Zresztą to nie rysunek tak naprawdę, tylko zdjęcie rysunku, jako że G, poproszony o narysowanie cytryn na okładkę, nieco się rozpędził z formatem i notes musiałby być A4 co najmniej, o ile nie A3:-) co mogłoby być ciut nieporęczne;-)
Cytryny są, jako że Edyta się wygadała kiedyś, że cytryny w kuchni muszą być i to w ilościach hurtowych :)
Z Edytą znamy się już dość długo - mniej więcej od czasu, jak zostałam pilotem, a Edycie jeszcze się chciało jeździć ;-) (bo teraz mieszka sobie koło Rzymu, pomarańcze jej rosną pod oknem i ani myśli tłuc się autokarami po Europie). I byłyśmy razem tu i tam.
Tutaj na Montserrat w Hiszpanii ładujemy się kosmiczną energią;-)
A tu Kulka w hiszpańskich kulkach [z dedykacją dla Ondraszka - że nie taka straszna kulka jak ją malują].
Buziaki!
Komentarze
a album dla nauczycielki pewnie rozłożył obdarowaną na łopatki i wycisnął łzy;
perfekcjonistką jesteś :)
a tych kaktusów zazdroszczę:)
jak raz znajdziesz jakiegos pasażera na gapę w bagażu-to będę ja:)
Album świetny! aż sie chce go zapelnic swoimi przepisami, zaplamić robionym jedzeniem, potłuścić brudnymi łapkami i przekazać po smierci, wnukom z zapachem, smakiem i plasterkiem cytryny...
Bardzo sympatycznie wygladasz Kulencjo! :)