Paryskie
Wiem, nie ma dla mnie żadnego wytłumaczenia. Blog mi zarósł pajęczyną, a w zakamarkach kiełkują nowe formy życia. Ale już się rehabilituję i ogarniam, zmobilizowana przez Senti, która ostatnio na wspomnienie o moim blogu zrobiła minę z gatunku groźnych i stawiających do pionu (a ze Senti rzadko posuwa się do tak ostatecznych środków, tym bardziej musiałam się wziąć w garść).
Na początek notesy. Powstały dla dwóch przemiłych osób, które mi jakiś czas temu podały pomocną dłoń :) Okazało się, że jeden z nich w styczniu wybierze się na wyprawę do Tajlandii i Kambodży. Biorąc pod uwagę fakt, ze jeden z moich notesów, licytowanych kiedyś na WOŚP, poleciał na koło podbiegunowe, można powiedzieć, że z nich prawdziwi globtroterzy ;) Jak widać, maltretuję wciąż ILSową kolekcję Let It Go.
A tymczasem Jamajka rozdaje pocztówki:
Komentarze
Coraz dłużej każesz nam czekać na swoje cuda ;)
ale wyszło na dobre :)
a notesy to po twórczyni lubią podróże pewnie, świetne są :)