Pamiętacie Ondraszka?...
Do kwietnia 2011 pod niemal każdym postem pojawiał się wierszyk jego autorstwa. Był adresatem niektórych moich prac, na przykład pewnego kalendarza, a także jednej z pierwszych moich kartek.
Mieliśmy taki sam poziom IQ, takie samo chore poczucie humoru i inne zdanie na niemal każdy temat, a mimo to rozumieliśmy się w pół słowa. Był moim mentalnym bratem bliźniakiem.
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest słowo "był".
W czerwcu 2011 w Ondraszkowym gardle pojawiła się, pozornie niegroźna, kulka. Szybko jednak okazało się, że to wrócił Czarny. Człowieka, który przeżył upadek z dachu czteropiętrowego budynku, dziurę w jelicie i wódkę białoruską, zniszczyło coś, co wykiełkowało z małej czarnej kropki na skroni.
Niedawno dostałam zupełnie niepodziewany prezent. Asia zebrała wszystkie Ondraszkowe wierszyki, zrobiła zeszycik z kilkoma zdjęciami i cytatami - pierwotny plan zakładał, że wierszyki zmieszczą się w kopercie na jednej z kart zeszytu, ale ich ilość zweryfikowała zamierzenia Asi.
Przeglądałam zawartość tego ślicznego pudełka już chyba trylion razy, a wciąż, stale i niezmiennie, mnie wzrusza.
Tło nie jest przypadkowe - to wydruki zdjęć z Białej, naszej stałej bazy wypadowej na spływy kajakowe.
To sem ja.
A tu jeden z wierszyków a'propos albumu od Senti właśnie :)
Asiu, dziękuję, dziękuję :* Widzisz, znów beczę ;-)
Komentarze
:*
Dokladnie wczoraj myslalam o Tobie. Stesknilam sie za Twoimi patchworkami :)
też bym beczała...
buźka duża :)