Rzymski kosz...
...wielkanocny? Czemuż by nie:-) Kiedyś zachwycałam się na blogu Edyty szydełkowymi koszyczkami, jakie dziergała właśnie na Wielkanoc i przy okazji jednego z lipcowych spotkań w Wiecznym Mieście dostałam takie oto małe cudeńko:
Motyl...
I - tadam! - zawartość. Mnóstwo szydełkowych kwiatków, z których trzy zawędrowały na pewną kartkę z podziękowaniem:-)
Tak na marginesie - tło zdjęć to moje ostatnie szaleństwo. O łóżku z kutą ramą marzyłam... no, na pewno nie od dzieciństwa, gdyż będąc młodocianą Kulką marzyłam raczej o mieszkaniu w namiocie, spaniu w śpiworze gdzieś w amazońskiej dżungi i nie takie luksusy były mi w głowie - ale na pewno od dawna :-) No i jest. Fajne jest :-)
I na koniec...
Komentarze
szydełkowe potwory cudne!
kisiole i hagi przesyłam :*
Łóżko kute tez za mną chodziło, ale jak pomyślałam, że mogłabym kiedyś przydzwonić w ten metal, to jednak wybrałam drewno:-)
Mknie bo spóźnić się nie może
Gna, aż para z niego bucha,
Do pięcioletniego zucha.
Pędzi pociąg do Dąbrowy.
Dobrze że nie jest państwowy,
Bo ci z państwowej centrali
Już by go zlikwidowali!
Dobrze Cię widzieć Kuleczko z powrotem! Prezent i jego zawartość wielce imponująca i godna pozazdroszczenia, natomiast albumik jak zwykle cudny. Jest nie do podrobienia! Pozdarwiam:)
Nagły wzrost adrenaliny:
Kuleczka kosza dostała!
Na dodatek - od dziewczyny!
Ale ladnie ten kosz sie prezentuje.
Ty wielkanoc wspominasz, a ja o Bozym Narodzeniu zaczynam juz myslec :-)
a z kwiatuszkow u mnie jeszcze inne cudenka powstaly tylko tak szybko sie rozplynely, ze fotek nie zdazylam zrobic (trzeba bedzie to nadrobic)