Post czytelniczy

SentiMenti wezwała mnie do tablicy, bym odpowiedziała na trzy czytelnicze pytania...



1. czy zdarzyło Ci się sięgnąć po książkę (po raz pierwszy) po obejrzeniu filmu nakręconego na jej podstawie?


Nie przypominam sobie - jestem beznadziejny filmowy ignorant. Chociaż... pamiętam, że jak miał wejść na ekrany "Władca pierścieni", to wypożyczyłam sobie pierwszy tom, zaczęłam czytać i wymiękłam około 20 strony, nie mogąc pojąć, czym ta książka tak wszystkich zachwyca. Niedługo później u koleżanki napatoczyłam się na inne tłumaczenie trylogii - i miałam wrażenie, że czytam zupełnie inną książkę! Machnęłam trzy tomy w ekspresowym tempie, czytając w każdej wolnej (i nie-wolnej;)) chwili. Tak czy owak film obejrzałam dopiero po przeczytaniu książki - i zakończenie potwornie mnie rozczarowało. Według mnie zupełnie wypaczono jego sens.


2. do końca jakiej książki nie dałaś rady dobrnąć?


Nie pamiętam - pamiętam za to, do końca jakiej dobrnęłam i potwornie tego żałowałam :-) To była "Katedra w Barcelonie". Wymęczyła mnie nieziemsko, czułam się, jakbym tę ktedrę własnymi rękoma w pocie czoła budowała. Coś strasznego. Do dziś nie wiem, czemu nie odpuściłam w okolicach 50 strony, chyba wiąż miałam ochotę dać jej szansę ;-)

 3. czy pamiętasz tytuł pierwszej samodzielnie przeczytanej w życiu książki?


Nie, ale pamiętam, że w pierwszej klasie sp wypożyczyłam sobie "Konika Garbuska". Książka wyglądała imponująco, gabaryt miała zatrważający, ale pisana była wierszem, a większość zajmowały ilustracje, więc oddałam ją następnego dnia. Zebrałam gigantyczne bęcki od bibliotekarki, która nakrzyczała na mnie, że pożyczam książki i ich potem nie czytam, poprawiam sobie statystykę, a ona ma przez to dużo pracy.
Cóż...
Ja zresztą nie mam szczęścia do bibliotekarek. Gdy oddawałam wspomnianą wyżej "Katedrę w Barcelonie" dowiedziałam się, że to taki kryminał w stylu "Cienia wiatru" i "Kodu Leonarda da Vinci", Mika Valtari dostałA (!!!) Nobla, a pani bibliotekarka ogólnie ksiażek nie czyta, bo ma za dużo pracy :-)
***


A teraz moje pytania:
1. Jaka książka wywróciła ci mózg na lewą stronę i już nie dała o sobie zapomnieć?
2. Dlaczego? :-)
3. Najpiękniejsza ksiażka z czasów dzieciństwa to...?
 
I o odpowiedzi proszę...
Magdę
Mrouh (niewykluczone, że przez ciągłe wyjazdy i rozjazdy umknęło mi, że się już Mrouh spowiadała na kozetce, ale wydaje mi się, że nie? ... :-))
i bez-blogowego Ondraszka :-)

Komentarze

Mrouh pisze…
Wprawdzie już mnie Florka wywołała, ale się zagapiłam i właśnie piszę posta z odpwiedzią z kilkutygodniowym spóźnieniem, mogę hurtem odpowiedzieć i na Twoje pytania:-) Pozdrówki:-)
Ondraszek pisze…
Oj, jak trzeba to trzeba. Idę do tablicy a odpowiadać będę nazupełniej poważnie. I tak:
1. Jaka książka wywróciła ci mózg na lewą stronę i już nie dała o sobie zapomnieć?
Po dokładnym sprawdzeniu stwierdzam, że mój mózg znajduje się w chwili obecnej w pozycji natywnej. Odpowiedź na to pytanie jest zatem niemożliwa.
2. Dlaczego? :-)
Możliwe są dwie przyczyny. Po pierwsze - mój mózg jest tak samo ciężki (ociężały?) jak reszta mnie i kilka zapisanych kartek papieru nie jest w stanie ruszyć go z posad. Po drugie - Była parzysta ilość takich książek, i o ile po pierwszej mózg wywracał się, o tyle po przeczytaniu drugiej wracał na swoje miejsce itd. W tym przypadku takich książek było wiele na różnych etapach życia... Od "Fletu z mandragory" Łysiaka i "Uwodziciela" Nienackiego począwszy, przez Stachurę, Dymnego, Vonneguta, Valtari itp aż do ostatniej takiej - "Safari", którą popełnił niejaki Cizia Zyke.
3. Najpiękniejsza ksiażka z czasów dzieciństwa to...?
Dzieciństwo też miałem podzielone na etapy. Był i "Ferdynand Wspaniały" Kerna i "Bromba i inni" Wojtyszki, później :Wiatrak Profesora Biedronki" Kownackiej i Kucharskiego i inne... Ale jakby tak podsumować całe dzieciństwo, to najpiękniejsza (choć wcale nie najciekawsza) była chyba książka "Królestwo Bajki" Ewy Szelburg-Zarębiny.